• 01.jpg
  • 02.jpg
  • 03.jpg
  • 04.jpg
  • 05.jpg
  • 06.jpg
  • 07.jpg
  • 08.jpg
  • 09.jpg
  • 10.jpg
  • 11.jpg
  • 12.jpg
  • 13.jpg
  • 14.jpg
  • 15.jpg
  • 16.jpg
  • 17.jpg
  • 18.jpg
  • 19.jpg
  • 20.jpg

Opowieść o tym jak do Oslo nie dotarłem '12

Plan był prosty - cztery dni w Norwegii      nastawione na zwiedzanie stolicy. Po drodze jednak działo się zbyt wiele ciekawych i nieprzewidzianych  rzeczy. Planu nie zrealizowałem, do stolicy nie dotarłem. Będzie powód do powrotu na skandynawską ziemię ...

Wylądowałem po godzinie dwudziestej pierwszej, więc pierwsza noc tradycyjnie na lotnisku. Cola w puszce kosztuje tutaj 30 koron (17 zł), a zestaw dwa hamburgery 150 koron (85 zł) !! Oczywistym jest, że zjadam kolację z polskich zapasów - pasztet z chlebem popijam wodą z kibla i gdyby nie fakt, że lubię takie klimaty ... Szukam noclegowej miejscówki. Jest. Warunki całkiem sympatyczne, dużo zaciemnionego miejsca pod schodami. Rozkładam karimatę, wyjmuję śpiwór.

Rano idę na przystanek, próbuję dostać się do Oslo. Czekam, czekam, czekam ... według rozkładu powinny już być ze trzy autobusy, a tu nic - żadnego. Pytam jakiegoś przechodnia co się dzieje ... - No jak to co ?? Wielkie Święto Państwowe !! Odzyskanie Niepodległości ...

 

Gość kieruje mnie na stację kolejową, twierdzi że pociągi kursują normalnie. Chwilę przed moim przybyciem odjeżdża jeden, sprawdzam następny - dwie godziny. Idę do poczekalni, może będzie czynna i uda się zdobyć trochę wody. Budynek dworca, ładny choć skromny, wchodzę do środka, poczekalnia niczego sobie - mogę za darmo zamówić taxi, zrobić zakupy przez telefon ... Jest i toaleta, otwieram drzwi ... czysto i elegancko, kibelek plus duża umywalka. Grzejnik włączony, choć ciepło ... Jestem zupełnie sam, więc myję się szybko ... w ciepłej wodzie. Robię małą przepierkę, przeglądam kilka katalogów zachwalających do zwiedzania okolic i zaczynam żałować, że mam jechać w przeciwnym kierunku.

Wychodzę na peron i w automacie sprawdzam bilety. Władze mocno dbają, aby ceny nie były konkurencyjne - bilet kosztuje 147 koron (odcinek 60 kilometrów), o trzy mniej niż autobus. Przeglądam dokąd jeszcze mogę pojechać i na pierwszym miejscu jest mieścina znana mi z tych katalogów - cena 64 korony - mimowolnie naciskam "Kup teraz"... Nadjeżdża pociąg jakich w Polsce ciągle brak. I może dobrze się dzieje, że takich nie mamy ?? Gdyby wraz z ich pojawieniem ceny miały skoczyć do poziomu tych, tutaj ...

Bardzo szybko docieram do celu - małej miejscowości Fredrikstad. Gdybym wiedział, że to tak niedaleko, przyszedłbym na piechotę i nie marnował tych 64 koron ... Chcę zwiedzić Gamleby, czyli Stare Miasto. Pytam o drogę - tradycyjna formułka : - Do You speak english ? - zagaduję młodego taksówkarza. - Yes of course - odpowiada zdziwiony moim pytaniem. I gadamy po angielsku, ja "little", On niczym Szekspir. Później, gdy zaczepiałem Norwegów o pomoc, pomijałem tą formułkę od razu naginając po angielsku - każdy zna ten język. Idę według wskazówek, najpierw na prom. Cena, może nie odstraszająca (15 koron), ale postanawiam przejść na około - mostem to niecały kilometr. Na starówce ludzi pełno, jacyś dziwni przebierańcy z różnych epok i stylów - fajnie, będą zdjęcia. Pozwiedzałem, pofotografowałem i znowu jestem przy promie, tylko po drugiej stronie. Kolejka bardzo duża, ale bardzo szybko postępująca do przodu. Nikt nikogo nie popycha, nikt się nie wcina - jakaś "wyższa" to kultura. W tą stronę postanawiam skorzystać z promu, idę do automatu po bilet, a tu ... niespodzianka - od 11 do 14 przewóz za darmo. Ha, po tamtej stronie byłem za piętnaście ...

Stwierdziłem, że skoro za free to muszę się odkuć - z promu skorzystałem sześć razy tam i z powrotem, czyli razem tak jakby dwanaście. Zaoszczędziłem więc 12 razy po 15 koron, czyli 180 koron ;) Gdy już się napływałem, chciałem wracać gdzieś w kierunku Oslo - najchętniej autostopem, bo przecież nie roztrwonię tego co z takim trudem "zarobiłem". Jednak na drugim brzegu była taka masa ludzi, że zaciekawiony wtopiłem się w tłum i przepadłem na trzy godziny. Okazało się, że na głównym placu odbywają się świąteczne uroczystości. Całe mnóstwo rozmaitych przebierańców różnej maści - dziewczyny z gimnazjum poprzebierane za Monster High, chłopaki z podstawki za Avatary, dorośli ... maszerują, strzelają, walczą ... Wszystko to było o tyle ciekawe, że Fredrikstad to małe miasteczko gminne, a takiej pompy w Dzień Niepodległości nie widziałem w żadnym z polskich miast. No dobra, może i widziałem ... na zlocie harcerzy ;)

No dobra !! Popływałem, pooglądałem, pozachwycałem się trochę i czas jechać dalej. Ale jak złapać stopa, gdy żaden samochód nie jedzie ?? Wyjąłem zdobyczną mapę z przewodnikiem i rozglądam się gdzie tu na noc się zaczaić. Okazuje się, że w okolicy jest dużo ciekawych miejsc na rozłożenie obozu. Idę jakieś czternaście kilometrów i zatrzymuję się w małej, uroczej wiosce Oyenkilveien. Po drodze nie ma żadnego sklepu, skończyła mi się woda i marzę o kawałku czekolady. Dochodzę do niewielkiej, malowniczej przystani. Z hydrantu biorę butlę wody do picia i umycia, rozglądam się za noclegiem. Znajduję świetne, ciche i osłonięte od ludzi miejsce na rozbicie mojego nowego nabytku. Na kolację zjadam ... znowu polski pasztet ;) Rankiem budzę się wypoczęty, ale strasznie mokry. Okazało się, że nowy namiot poza niewątpliwymi zaletami - jest maleńki i leciutki (waży poniżej kilograma) - ma niestety i poważną wadę - jako, że jest jedno powłokowy i ma mało otworów wentylacyjnych, strasznie się poci. Druga wada nie jest aż tak upierdliwa więc litościwie ją przemilczę ... Albo i nie !! Jego wysokość i sposób wchodzenia doń, pozostawiają na prawdę wiele do życzenia - aby wejść trzeba się najpierw położyć na glebie, a później wturlać do namiotu, żeby wyjść trzeba postępować dokładnie odwrotnie - wyturlać się z powrotem na glebę. Usiąść w namiocie się nie da, a leżąc na plecach należy przechylać stopy bo się nie mieszczą na wysokość ... Obiektywnie biorąc wszystkie wady w porównaniu do zalet to i tak pikuś - kocham ten namiot, a jeszcze bardziej kocham się na niego wkurwiać ;)

Ponownie przeglądam mapę i przewodnik, podejmuję decyzję, że nie jadę do Oslo, a idę wzdłuż fiordu w kierunku lotniska - trzy dni spokojnie wystarczą. Do stolicy wybiorę się kiedy indziej ...  na rowerze.

Norwegia to bardzo piękny i przyjemny kraj, ale z całą pewnością nie do ... zamieszkania w nim. Ciemno się robi o dwudziestej trzeciej ... Ludzie niby są mili, ale odniosłem wrażenie, że tylko tak na pokaz, bo tak wypada ... "Grzeczność" musi siedzieć im w genach, bo nawet małe dzieci nie płaczą i nie krzyczą, taksówkarze znają angielski i chętnie pomagają, psy nie szczekają i nie latają za samochodami, czarne koty nie przebiegają drogi ... Nie ma tu wariatów za kierownicą, nikt nikogo nie wyprzedza ... gdy idę poboczem, pomimo dużej ilości miejsca do normalnego ruchu samochodów, auta zatrzymują się i omijają mnie dopiero gdy nic nie jedzie z naprzeciwka. W Polsce mamy przegięcia w jedną, tam w drugą stronę. Które lepsze ?? Nie wiem, ale ja wybieram te nasze, są bardziej swojskie ...

 

Pozdrawiam serdecznie.

Grzegorz Czorapiński

Top