Ukraina - Mołdawia cz.4
Następnego dnia skracamy drogę i jedziemy bezpośrednio do stolicy. Kontaktujemy się z Ambasadorem Rzeczypospolitej Polskiej w Republice Mołdawii J.E. Bogumiłem Luftem. Przed wyjazdem złapaliśmy kontakt i bardzo spodobało mu się to co robimy. Teraz dopiero przekonujemy się jak bardzo ... Zaprasza nas do swojej rezydencji i przekazuje do naszej dyspozycji apartament. W takich warunkach nie spodziewaliśmy się mieszkać, przerosły nasze najśmielsze oczekiwania. Początkowo martwiliśmy się co zrobimy w Kiszyniowie. Czy będzie nas stać na najtańszy nawet hotel ?? I czy w ogóle jakiś znajdziemy ?? A tu proszę !! Kuchnia, dwa wielkie pokoje, dwa prysznice ... oddzielne wejście, całe piętro dla siebie. WOW !! Rozgościliśmy się i poczuliśmy jak w domu. Dzisiaj już nigdzie nie wychodzimy. Wreszcie odpoczywamy ...
Odpoczywamy i odpoczywamy, jakoś końca tego odpoczynku nie widać. Zaczyna mnie nosić, ale jest już za późno by gdzieś iść. Wychodzę przynajmniej do sklepu po piwo. W pobliskim hotelu dostaję plan miasta, jutro się przyda. Gdy następnego dnia próbujemy iść według planu ... no właśnie ... co za miasto ?! Nawet nie można tu porządnie zabłądzić, bo każdy chętnie wskaże drogę. Sam z siebie podejdzie i zapyta czy pomóc. Trafiamy więc na główną ulicę miasta - Stefana Cel Mare. Przechodzimy obok pchlego targu i budynku Parlamentu ... ups ... Co za cholera ?!?! Na trawniku przed wejściem stoją rozbite trzy namioty z wywieszonymi jakimiś transparentami. Akcja protestacyjna. Podchodzę do pierwszego, zorientować się co jest grane. Siedzą młode chłopaki i opowiadają swoją historię. Trudno mi ich dokładnie zrozumieć, ale w skrócie chodzi o to, że wyrzucono ich z własnego domu - ot tak sobie. Teraz mieszkają we czworo w jednym namiocie, oni dwaj, ich mały brat oraz matka. Skubią orzechy, dużo orzechów. I tu ciekawostka - nasze orzechy włoskie tutaj są nazywane orzechami greckimi. W sumie, co za różnica ?? I to na O i to na O ...
- To taka głodówka ?? Jesteście na diecie i jecie tylko orzechy ?? - pytam żartobliwie.
Oni uśmiechają się i odpowiadają :
- Nie. My zbieramy i łuskamy, a matka je sprzedaje na targu. Po tym jak wygonili nas z domu, matkę zwolnili z pracy ...
- Jak długo tu jesteście i kiedy zamierzacie skończyć ten protest ??
- Dwa tygodnie, a jak długo tu będziemy tego nie wie nikt. Ten namiot na końcu, o tam gdzie ten ślepy, stoi już dwa lata.
- Co ?? - z niedowierzaniem patrzymy na ślepca siedzącego na murku przy swoim "domu".
Wrzucamy chłopakom do pudełka trochę pieniędzy i idziemy dalej. Wiem że nie przepiją więc możemy pomóc. Szwędamy się smutni po ulicach i nie wiadomo kiedy robi się ciemno. Czas wracać ...
Trzeciego dnia umawiamy się z moim kolegą z lat poprzednich - Rusłanem. Ten oprowadza nas po Kiszyniowie. Odwiedzamy Muzeum Przyrodniczo-Etnograficzne, mieszczące się w jednym z ciekawszych budynków stolicy - to dar Turków dla Kiszyniowa. Tematyka wystaw świetnie pasuje do muzułmańskiego wyglądu zewnętrznego. Są tutaj naprawdę ciekawe zbiory, dużo wypchanych ptaków, wilków i innych niedźwidzi, szkielet jakiegoś dinozaura, starodawne przedmioty codziennego użytku, ręcznie tkane dywany, kilka scenek z życia mołdawskiej wsi ... popiersie Stefana. Wszystko to robi całkiem przyzwoite wrażenie ...
Rusłan oprowadza nas po głównych ulicach miasta i pokazuje wiele ciekawych zakamarków. To co rzuca się nam w oczy to ... normalność. Powszechne przekonanie, że Kiszyniów jest najbiedniejszą stolicą Europejską to totalna bzdura i wielkie nieporozumienie. Miasto naprawdę się rozwija i prze do przodu. Odnowione stare kamienice i okazałe, dopiero co postawione biurowce, nowoczesne samochody osobowe, autobusy i trolejbusy, ślicznie położone osiedla willowe i coraz ładniejsze blokowiska, zadbane i niesamowicie piękne kobiety ... Kontrasty są duże, nie powiem że nie, ale bez przesady ... Fatalne drogi, zdecydowanie tu nie pasują !! Jeśli zaś chodzi o zagospodarowanie miejskich terenów zielonych, moglibyśmy się wiele od nich nauczyć ...
Na zakończenie spotkania Rusłan prowadzi nas do Parku Pamięci. To duży, ładny i zadbany plac otoczony drzewami, z trzema monumentami poświęconymi ofiarom trzech różnych wojen. Największy i najpoważniejszy, z wartą honorową upamiętnia II Wojnę Światową, a wyglądem przypomina ... choinkę, obok po prawej to Afganistan, a trochę z boku po lewej to pamiątka dla ofiar najgłupszej z wojen - wojny domowej z Naddniestrzem. Ach, żeby tak brat przeciw bratu ?? Wydaje się to takie odległe i nierealne ... Na zakończenie tej wizyty wszyscy uderzamy w wielki dzwon zawieszony w niewielkiej dzwonnicy - Ku Czci i Pamięci. Rusłan odprowadza nas na przystanek. Spotkamy się za rok ... na Syberii, gdzie dobrowolnie zamierza się udać z całą rodziną za chlebem.
Po powrocie do Rezydencji kładziemy młodsze dziecię spać i idziemy na pogawędkę z gospodarzami. Weronika zaprzyjaźnia się z ich synem Tudorem, a my zaprzyjaźniamy się z nimi. Żona Ambasadora - Ana, to bardzo sympatyczna, otwarta i przyjazna kobieta. Jako, że Tudor idzie od września do szkoły, długo opowiada o problemach i ciekawostkach z tym związanymi, np. w mołdawskiej szkole, od najmłodszych lat obowiązkowe są ... szachy, wakacji jest trzy miesiące, a licząc ferie i święta jest pięć miesięcy wolnego itp itd. Ambasador to bardzo zapracowany człowiek, mimo wszystko każdego wieczora znajduje chwilę czasu aby z nami porozmawiać. Opowiadam mu o swoim marzeniu zorganizowania rajdu rowerowego przez Polskę, Ukrainę i Mołdawię ... od tej chwili staje się współorganizatorem. Wprowadzamy małe poprawki, uwzględniam jego sugestie i już w maju przyszłego roku rusza największa międzynarodowa wyprawa rowerowa sezonu 2012. Pomysłów jest tak wiele, że musimy przemyśleć je na spokojnie. Pewne jest to, że trzeba brać się do roboty, bo warto. Zawsze gdy spotyka się dwóch otwartych fascynatów musi wyjść coś WIELKIEGO ... i z całą pewnością wyjdzie. Jest już grupa kilku osób stanowiących kręgosłup wyprawy ...
Następnego dnia, korzystamy z uprzejmości Pani Any i jedziemy zwiedzać Kiszyniów z okna samochodu. Przejeżdżamy dzielnicą ambasad, głównymi ulicami i niewielką uliczką gdzie znajduje się Biblioteka im. Adama Mickiewicza. Zgadnie ktoś jak się nazywa ta uliczka ?? Odpowiedź na zdjęciu poniżej ...
Oprócz Kiszyniowa były polski prezydent ma swoją ulicę w Tbilisi, Batumi i Chicago. O ile z Gruzją łączyły go bardzo dobre stosunki, podobnie jak z Polonią w USA, to nie bardzo rozumię co miał wspólnego z Mołdawią. Tym większe brawa dla urzędników z Kiszyniowa. Kielce jako pierwsze i do tej pory jedyne polskie miasto zdecydowały się uhonorować tego Człowieka. I można myśleć cokolwiek się chce, dobrego czy złego ale był to Prezydent. To nic, że na niego nie głosowałem, ale czując się Polakiem uznaję jego Wielkość i czekam na ulicę Lecha Kaczyńskiego w Lublinie ... i obym prędzej nie doczekał się Lecha ... co to się Wałęsa !! Nie jestem jednak zbyt przesadny i nie chcę aby stał się on Bohaterem Narodowym i jak Stefan Cel Mare czy Grigorij Kotowskij ze zdjęcia obok, zdominował polskie ulice, place, ronda i pomniki.
No dość tej polityki, wracamy do normalności. Tego dnia jedziemy jeszcze po Tudora, który uczęszcza na półkolonię organizowaną przez księży salezjanów w Centrum "Don Bosco". Ogólną ideą tych koloni jest pomoc dzieciom ulicy. To takie sieroty cywilizacji i postępu ... Rodzice opuszczają swoje dzieci i wyjeżdżają zarabiać na zachód lub do Moskwy. Dzieci pozostawione są zazwyczaj u dziadków lub równie często u sąsiadów i nikt tak naprawdę się nimi nie opiekuje. Pomimo dużego wsparcia finansowego, dzieci nie mają się w co ubrać i są niedożywione. Tutaj mają dobrze zorganizowane gry i zabawy, dobrze zaopatrzoną kuchnię i wielkie kosze darów. Centrum prowadzone jest przez dwóch zaradnych księży z Włoch i dwóch z Polski.
Niestety wszystko musi się kiedyś skończyć. Nasza przygoda również. Decydujemy się na powrót bardzo drogim pociągiem bezpośrednim Kiszyniów - Warszawa. Kursuje co dwa dni. Mamy więc trochę czasu aby podsumować wspólne plany. W tak doborowym towarzystwie, pomysły same wpadają do głowy ...
Chcielibyśmy bardzo mocno podziękować gościnnemu Panu Ambasadorowi oraz jego uroczej małżonce za życzliwe przyjęcie, długie wieczorne rozmowy oraz szczere zainteresowanie nam okazane. Dziękujemy raz jeszcze i pozdrawiamy serdecznie !! Do zobaczenia w przyszłym roku.
Docieramy na dworzec kolejowy. Już raz zrobił na mnie wrażenie. Teraz jednak przyglądam mu się dokładniej - jest niesamowity, prawdziwa chluba miasta ... Niestety nie udało mi się uwiecznić jego wewnętrznej urody, zostałem przegoniony z piętra i o mało co nie upuściłem aparatu. Ale wierzę, że będzie jeszcze nie jedna okazja. Musimy iść na peron, podstawiają właśnie nasz pociąg. Pakujemy manele i na 36 godzin zaprzyjaźniamy się z sympatycznym młodym chłopakiem jadącym do pracy w Polsce. Jest to kolejny dowód na to, że bezrobocie w Polsce nie istnieje, bo skoro nasze firmy zatrudniają murarza z Mołdawii i płacą mu 800 € plus mieszkanie i wyżywienie ... Nic z tego nie rozumiem.
Na stacji zwraca uwagę lokomotywa, pomnik - Ku Czci Kolejarzy, bohaterów Wielkiej Ojczyźnianej. Jakże zmyliła mnie czerwona gwiazda na jej czele. Byłem przekonany, że to radziecka ciuchcia z jakichś wojskowych zakładów przemysłu ciężkiego. Jednak gdy zobaczyłem tabliczkę znamionową ... Wycofana z użytku cywilnego w roku 2004.
Pozdrawiam
Grzegorz Czorapiński